środa, 23 stycznia 2013

Laporta: Ronaldo mógł grać w Barcelonie

Laporta: Ronaldo mógł grać w Barcelonie

wp.pl | dodane 1 godzinę i 39 minut temu | 1 opinia
  AAA
(fot. AFP)
Były prezydent Barcelony Joan Laporta wyznał, że w 2003 roku Cristiano Ronaldo mógł trafić do klubu z Camp Nou. Portugalczyk został wtedy zaoferowany Barcelonie, jednak nie trafił na Camp Nou. - Nie mogliśmy sobie pozwolić wtedy na kolejny wydatek - mówi Laporta.

W 2003 roku 18-letni wtedy Cristiano Ronaldo trafił ze Sportingu Lizbona do Manchesteru United. Mało kto jednak wie, że niewiele brakowało, a Portugalczyk zostałby wtedy zawodnikiem... Barcelony.

Zdradził to były prezydent klubu z Camp Nou, Joan Laporta. Wyznał on, że latem 2003 roku agent nastoletniego wtedy zawodnika zaoferował Cristiano Barcelonie.

- Jego agent, Jorge Mendes zaoferował nam Ronaldo, który był jeszcze zawodnikiem Sportingu Lizbona. Mieliśmy szansę ściągnąć go za mniejsze pieniądze niż które ostatecznie zapłacił za niego Manchester United - mówi Laporta.

- W tamtym czasie nie mieliśmy jednak pieniędzy na transfery. Kupiliśmy w tamtym oknie transferowym Ronaldinho, Marqueza i Quaresmę - wyjaśnił Laporta.

W Manchesterze United Ronaldo rozwinął się niesamowicie i spędził tam aż 6 lat. Dopiero w 2009 roku kupił go Real Madryt za astronomiczną kwotę 93 milionów euro. Obecnie jest uznawany za najlepszego obok Lego Messiego piłkarza na świecie.

Williams niespodziewanie przegrała

Do sensacji doszło w ćwierćfinałowym meczu Australian Open pomiędzy Sereną Williams a jej rodaczką Sloane Stephens. Młodsza z sióstr Williams niespodziewanie przegrała 3:6, 7:5, 6:4 i odpadła z rywalizacji.



Williams ma w dorobku 15 tytułów wielkoszlemowych w singlu, z czego pięć wywalczonych właśnie w Melbourne Park w latach 2003, 2005, 2007, 2009-10. Również pięciokrotnie triumfowała w Wimbledonie (20022-03, 2009-20 i 2012), czterokrotnie w US Open (1999, 2002, 2008 i 2012) i raz w Roland Garros (2002).

31-letnia Williams, chociaż zakończyła ostatni sezon na trzecim miejscu w rankingu WTA Tour, została uznana za najlepszą tenisistkę 2012 roku. Odniosła w nim siedem zwycięstw: obok dwóch w Wielkim Szlemie (Wimbledon i US Open), również turniej masters - WTA Championships w Stambule, ponadto zdobyła złoty medal igrzysk olimpijski w Londynie.

Ten rok rozpoczęła od triumfu w mocno obsadzonej imprezie WTA w Brisbane i była powszechnie uważana za najpoważniejszą kandydatkę do końcowego sukcesu. Awans do finału mógł jej dać też pozycję liderki rankingu tenisistek. Jednak to jej się nie uda, bowiem nieoczekiwanie przegrała z 19-letnią rodaczką, rozstawioną z 29. numerem w drabince.

Mimo młodego wieku Stephens, obecnie 25. na świecie, okrzyknięta została największą nadzieją amerykańskiego tenisa. Jeszcze przed meczem jej ćwierćfinał z Williams australijska prasa nazwała "batalią pokoleń". W środę odniosła największe zwycięstwo w karierze i ponownie poprawiła swój najlepszy wynik uzyskany w siódmym starcie w Wielkim Szlemie.

Dotychczas najdalej doszła w nim do czwartej rundy w ubiegłorocznym Roland Garros. Natomiast poprzedni start w Melbourne zakończyła w drugiej rundzie.

W środę Williams w ciągu zaledwie 28 minut rozstrzygnęła na swoją korzyść pierwszego seta 6:3. Jednak nawet gdy po blisko godzinie przegrała drugą partię 5:7, raczej mało kto spodziewał się wielkiej niespodzianki. Amerykanka skorzystała w niej z pomocy medycznej z powodu bólu w plecach.

Kryzys nastąpił w decydującym secie, gdy przez ten uraz wyraźnie spadła prędkość serwisu 31-letniej tenisistki, z około 200 do 170 km/godz., a na jej twarzy coraz częściej pojawiał się grymas bólu. Narastająca frustracja po nieudanych zagraniach sprawiła, że kilkakrotnie uderzała ze złości rakietami o kort, łamiąc jedną z nich.

Mimo to Williams objęła prowadzenie w trzecim secie 4:3, po przełamaniu podania rywalki. Jednak nie utrzymała tej przewagi i przegrała później trzy kolejne gemy i w sumie trwający dwie godziny i 17 minut mecz.

"O mój Boże! Nie wiem, co się dzieje, ale jestem niewiarygodnie szczęśliwa. Jestem pewna, że moi dziadkowie teraz szaleją w domu, bo na pewno oglądali mecz w internecie" - powiedziała przed zejściem z kortu Stephens, której zdobyte 900 punktów pozwoli awansować w okolice 15. miejsca w rankingu WTA Tour.

Ewentualne kolejne zwycięstwo to jeszcze 500 punktów więcej, jednak zadanie przed 19-letnią Amerykanką jest bardzo trudne. Azarenka broni bowiem w Melbourne tytułu wywalczonego przed rokiem. Białorusinka w pierwszym środowym ćwierćfinale pokonała Rosjankę Swietłanę Kuzniecową 7:5, 6:1, choć w pierwszym secie przegrywała już 1:4.

27-letnia Kuzniecowa to była wiceliderka rankingu tenisistek, w którym jest obecnie 75. w wyniku półrocznej przerwy w grze spowodowanej operacją prawego kolana. Wróciła na korty w styczniu, prezentując wysoką formę, więc można się spodziewać, że dość szybko powinna zbliżyć się do ścisłej światowej czołówki. W poniedziałek powinna się znaleźć w okolicach 50. pozycji.

W drugiej parze 1/2 finału, wyłonionej we wtorek, spotkają się: triumfatorka z Melbourne z 2008 roku, Rosjanka Maria Szarapowa (nr 2.) oraz finalistka sprzed dwóch lat, Chinka Na Li (6.), która rundę wcześniej wyeliminowała Agnieszkę Radwańską (4.) 7:5, 6:3.

Te modele znikały najczęściej

Te modele znikały najczęściej

Kradzież ukochanego auta to jeden z największych koszmarów, jakie śnią się po nocach zmotoryzowanym. Co prawda ryzyko utraty pojazdu jest obecnie kilkakrotnie mniejsze niż przed dziesięcioma czy piętnastoma laty, ale nie można go lekceważyć. Jak podsumowuje Komenda Główna Policji, w 2012 roku mundurowi wszczęli 15 424 postępowania dotyczące kradzieży samochodu. Jest to mniej o 861 niż rok wcześniej. Co jednak ciekawe, suma wartości wszystkich aut, które zostały skradzione w 2012 roku, wyniosła 521,8 mln złotych i była o 12 mln złotych wyższa niż w roku 2011.

Jak podaje KGP, samochody najczęściej znikały z parkingów, miejsc postojowych dla klientów centrów handlowych, a także z garażów. Szanse na odzyskanie przez Polaka skradzionego pojazdu z roku na rok rosną, wciąż nie są jednak zadowalająco wysokie. W 2012 roku policjantom udało się ustalić sprawców 24,2 proc. kradzieży. Jaki odsetek samochodów udało się odzyskać? O tym Komenda Główna Policji nie informuje.

Nowe Amber Gold? Klienci Remedium nie mogą odzyskać pieniędzy


Nowe Amber Gold? Klienci Remedium nie mogą odzyskać pieniędzy

 
Nowe Amber Gold? Klienci Remedium nie mogą odzyskać pieniędzy

(fot. PAP / Tomasz Waszczuk)
Prokuratura Okręgowa w Olsztynie od września prowadzi śledztwo w sprawie działalności firmy finansowej Remedium. Wpłynęło do niej kilkanaście zawiadomień od klientów, którzy nie mogą odzyskać pieniędzy wpłaconych na lokaty.
Według Radia Olsztyn problemy z odzyskaniem środków ma nawet tysiąc osób. ABW dostała polecenie zabezpieczenia dokumentów i twardych dysków w siedzibie firmy. Firma mieszcząca się w centrum Olsztyna na swoich stronach internetowych proponuje klientom kredyty hipoteczne, samochodowe, gotówkowe, inwestycyjne, a także zakładanie lokat osobistych i dla firm. Jednym z oferowanych produktów jest inwestycja w energetykę wiatrową. Ma to być - według Remedium - dodatkowe źródło dochodu na emeryturze. Hasło reklamujące ten produkt to: "Buduj wiatraki emerytalne - takie, co wypłacają co miesiąc pensję".

- Śledztwo w sprawie działalności parabankowej jest prowadzone od września ubiegłego roku - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski.


REKLAMA Czytaj dalej



Wiedziałam, że to nie jest bank, ale się połasiłam na procenty. Teraz pewnie będę miała zeroEugenia Domurat z Olsztyna, klientka Remedium
Wówczas do prokuratury wpłynęło zawiadomienie z Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osoby reprezentujące spółkę Remedium. Także jeden z banków, w którym spółka posiada rachunek, zawiadomił, że Remedium proponuje "system sprzedaży gwarantowanych wysoko oprocentowanych produktów depozytowych, w których zyski mają wynosić nawet 10 proc. w skali roku". Jak podkreślił bank w zawiadomieniu, historia rachunku tej firmy nie wskazuje, że takie zyski są możliwe, a tym samym - jak ocenił bank - klienci są wprowadzani w błąd.

Prokurator Orzechowski podkreślił, że prokuratura prowadzi śledztwo ws. prowadzenia bez zezwolenia działalności polegającej na gromadzeniu środków pieniężnych od klientów, by dalej te pieniądze oferować w formie kredytów i pożyczek, przy czym ryzykiem finansowym spółka obciąża klientów. Śledczy sprawdzają także, czy spółka nie wprowadza klientów w błąd, co do możliwości osiąganych zysków.


Prokuratura zleciła Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zabezpieczenie dokumentów i twardych dysków w siedzibie firmy. Śledczy zlecili także Urzędowi Kontroli Skarbowej przeprowadzenie kontroli w spółce. Mają też przesłuchać prezesa zarządu, członków zarządu spółki oraz jej pracowników.

Działamy na rynku od ośmiu lat i klient jest zawsze na pierwszym miejscuPrezes Remedium
Jak powiedział prokurator Orzechowski, do prokuratury wpłynęło kilkanaście zawiadomień od klientów, którzy mają trudności z wycofaniem swoich pieniędzy z lokat i, jak podkreślają w powiadomieniach, nie mogą skontaktować się z prezesem firmy.

Prokuratura musi przesłuchać około tysiąca klientów Remedium, ma powołać także biegłego, który wyda opinię w sprawie działalności instytucji finansowej.

Prezes Remedium powiedział, że "spółka działa normalnie" i zapewniał, że "klienci, którzy domagają się wypłaty pieniędzy, otrzymają je". Nie zgodził się na podanie nazwiska.

- Działamy na rynku od ośmiu lat i klient jest zawsze na pierwszym miejscu - zapewnił.

Prezes niedostępny

Od rana do siedziby spółki, która zajmuje lokale nad Samorządowym Kolegium Odwoławczym w Olsztynie, zgłaszali się klienci, którzy od Sylwestra S. chcieli uzyskać informacje o sytuacji finansowej Remedium, wiele osób składało wypowiedzenie lokat. Sekretarka otworzyła drzwi do jego gabinetu i wszystkim, którzy prosili o rozmowę z S. wskazywała jego pusty fotel.

- Pan Sylwester będzie w czwartek, proszę najpierw zadzwonić, umówię na spotkanie byście państwo nie czekali godzinami - tłumaczyła cierpliwie sekretarka.

"Czy to drugie Amber Gold?", "Czy straciliśmy pieniądze? "Jesteście niewypłacalni?" - pytali ludzie, a sekretarka odpowiadała, że "ma nadzieję, że wszystko jest w porządku".

-
Niektórzy dostają pieniądze z opóźnieniem mniejszym, inni większym, ale jeszcze inni o czasieSekretarka prezesa Remedium
Niektórzy dostają pieniądze z opóźnieniem mniejszym, inni większym, ale jeszcze inni o czasie - odpowiadała.

"Połasiłam się na procenty"

Jedną z osób, która przyszła odzyskać wpłacone do Remedium pieniądze była Eugenia Domurat z Olsztyna. Starsza pani powiedziała, że wpłaciła 6 tys. zł już w 2010 roku, bo skusiło ją wysokie, 9 proc. oprocentowanie.

- Wiedziałam, że to nie jest bank, ale się połasiłam na procenty. Teraz pewnie będę miała zero - mówiła roztrzęsiona kobieta. Dodała, że pieniądze chciała przeznaczyć na czekającą ją operację oczu.

Do Remedium zgłaszały się głównie osoby starsze, które przyznawały, że na lokaty wpłaciły całe oszczędności.

Emerytalna elita

 
Emerytalna elita

(fot. Jupiterimages)
17 161 zł miesięcznie - tyle brutto wynosi średnia wysokość emerytur wypłacanych byłym szefom policji i pozostałych służb mundurowych oraz ich zastępcom, dowiedział się w MSW "Dziennik Gazeta Prawna".
Taką kwotę otrzymuje 10 osób, a kolejnych 180 byłych wysokich rangą oficerów pobiera ponad 10 tys. zł miesięcznie. Wysokość tych świadczeń pomniejsza jedynie podatek dochodowy - 32 proc., płacony od momentu, gdy przekroczą próg 85 528 zł brutto.



Emerytury tym osobom wypłaca Zakład Emerytalno-Rentowy MSW, czyli branżowy ZUS, z którego otrzymują świadczenia byli funkcjonariusze policji, Straży Granicznej, ABW, Agencji Wywiadu, BOR i CBA.

Oczywiście nie wszyscy emeryci mundurowi mogą liczyć na takie sumy. Ale i tak wysokość średniej emerytury wypłacanej w 2012 r. 190 tysiącom osób pracujących kiedyś w MSW, to 3100 zł. Dla porównania - średnie świadczenie 4,9 mln osób otrzymujących emerytury z ZUS, to obecnie 1899,90 zł.

Tak się nie traktuje klientów! Leroy Merlin zapłaci 2,5 mln zł kary


Tak się nie traktuje klientów! Leroy Merlin zapłaci 2,5 mln zł kary

PAP | 23.01.2013 | 08:54

  A A A
 
Tak się nie traktuje klientów! Leroy Merlin zapłaci 2,5 mln zł kary

(fot. MYCHELE DANIAU / AFP)
Sposób rozpatrywania reklamacji przez Leroy Merlin Polska wprowadzał konsumentów w błąd. Decyzję Prezes UOKiK potwierdził Sąd Apelacyjny. Utrzymana została również nałożona kara finansowa - ponad 2,5 mln zł.
Wyrok sądu dotyczy decyzji z października 2010 r. Zastrzeżenia Urzędu wzbudził sposób rozpatrywania reklamacji przez Leroy Merlin, stosowany do lipca 2010 r.

Spółka zobowiązywała swoich klientów składających reklamację do podpisania oświadczenia, z którego wbrew obowiązującym przepisom wynikało, że nie będą mogli zgłaszać żadnych roszczeń związanych ze sposobem rozpatrzenia reklamacji.

Ponadto, w przypadku uznania reklamacji konsument otrzymywał talony, które mógł wymienić na gotówkę lub wykorzystać przy zakupach. Zastrzeżenia UOKiK wzbudził krótki termin ważności kuponu - zazwyczaj miesiąc. Klienci mogli tym samym odnieść wrażenie, że po upływie tego czasu tracą możliwość odzyskania pieniędzy, podczas gdy przepisy mówią, że roszczenia konsumenta (np. żądanie zwrotu zapłaconej kwoty) przedawniają się po roku od stwierdzenia niezgodności towaru z umową.

Za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów na Leroy Merlin Polska została nałożona kara w wysokości ponad 2,5 mln zł (2 584 445 zł).

Spółka skorzystała z przysługującego jej prawa i odwołała się od decyzji. Sądy kolejnych instancji potwierdziły decyzję Prezes UOKiK. 24 maja 2012 r. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oddalił w całości odwołanie Leroy Merlin Polska, a 17 stycznia 2013 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał ten wyrok w mocy. W ustnym uzasadnieniu wyroku Sąd Apelacyjny przyznał, że praktyki stosowane przez spółkę były bezprawne i rażąco sprzeczne z dobrymi obyczajami, a nałożona kara finansowa jest adekwatna do stopnia naruszenia przepisów.

Wyrok Sądu Apelacyjnego oznacza, że decyzja jest prawomocna.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozmnażanie żółwi

Żółwie stepowe to zwierzęta które raczej trudno rozmnożyć. Podczas hodowli żółwi należy zapewnić im odpowiednie warunki które pobudzą ich do rozmnażania.Po okresie hibernacji, zalotach, samica rozpoczyna kopulacje z samcem, po ok. 3-4 tygodniach zaczyna robić się niespokojna i zaczyna szukać miejsca do złożenia jaj. Powinniśmy w tym czasie zapewnić jej spokój oraz stworzyć odpowiednie miejsce. W terrarium powinna być odpowiednio gruba warstwa ziemi, lekko wilgotna. Samica zwykle składa jaja bezpośrednio pod źródłem ciepła. Jeśli ziemi będzie za mało będzie kopała wiele dołków aż wreszcie może złożyć jaja bezpośrednio na ziemi, co grozi ich zniszczeniem. Zwykle samica składa od 2 do 6 jaj. Po okresie inkubacji wykluwają się małe żółwiki (80-110dni)

 



A tak to wygląda w praktyce :)









źródło: zolw.info













 Od czego zaczynamy? Sprawdzamy czy mamy samice i samca oczywiście. Jeśli tego nie wiemy to zapraszam do przeczytania: Dyformizm płciowy.


Następnie musimy spełnić kilka warunków:

Co może stymulować żółwie do kopulacji?

1. Hibernacja, jest niezbędna. Pobudza wytwarzanie hormonów, wpływa korzystnie na kondycje zwierzęcia.
2. Separacja płci. Samiec może atakować samice, będzie próbował ciągle kopulować co może stresować samice.
3. Zapewnienie odpowiedniego cyklu pór roku. Różnice temperatur, dzień, noc, odpowiednie zmiany wilgotności. Pora sucha i wilgotna, co pociąga także za sobą zmianę żywienia. W porze suchej mniej pokarmu, pokarm przesuszony. W porze wilgotnej pokarmu więcej, świeżego.
4. Dobrze było by gdybyśmy posiadali większą ilość osobników. Może nastąpić przecież "niezgodność charakterów" :)